Dawne ogłoszenia prasowe mogą nas dziś czegoś nauczyć i to nie tylko ogólnej wiedzy kto i kiedy prowadził jakie „geszefty”. Uczą też zaradności, oszczędności, czasem cwaniactwa ale też i pokory. Były też przykładem dobrego wychowania, a bardzo często zwyczajnym przymusem, nakładanym przez sądy aby zamieścić stosowne ogłoszenie w prasie.
W starych ogłoszeniach ujmuje nas ich forma i treść. W dodatku język i jego dawny styl może się dziś wydawać nieco zabawny i prowadzić czasem do dowcipnych komentarzy, jak choćby;
Mało kto z nas wiedział, że w Siołkowicach oprócz młyna wodnego oraz kilku młynów wiatrowych, w 1919 r. Franciszek Psiorz zbudował kolejny młyn na jagły i krupy.
Pokus mamy wiele, więc dziś już nie dowiemy się jaką dręczony był siołkowicki autor tego anonsu, choć możemy przypuszczać, iż w 1891 r. kiedy zamieszczono to ogłoszenie, pokusa ta była wtedy ogólnie znaną plagą.
Być może tą plagą było pijaństwo, bo przecież rok później w 1892 r. proboszcz z Żelaznej aby znaleźć trzeźwego parobka musiał aż zamieścić ogłoszenie w „Gazecie Opolskiej”.
W tym przypadku można podziwiać zaradność i oszczędność, lub potępić chciwość matrymonialnego kandydata do ożenku w 1903 r. Pewnie J. M. nie grzeszył urodą, skoro pochwalił się bogactwem.
Ale okazuje się, że w tamtych czasach – 1897 r., oszczędność nie omijała nawet wojska w Opolu. W jednostce stacjonującej w tym mieście handlowano nawet pomyjami.
Ogólnie ludzie wtedy nie byli wcale tacy biedni skoro w Dąbrówce Ługniańskiej pszczoły „sprzedano na pniu”.
A w 1894 r. do nauki zawodu – w tym przypadku piekarza, przyjęto by nawet nieroba, obiboka albo i pijaka, byle by miał porządnych rodziców.