Codziennie koło niego przejeżdżamy – krzywego komina. Czy znasz jego prawdziwą historie?
Cegła jako materiał budowlany była już znana w starożytności. Początkowo wyrabiano cegłę z gliny wysuszanej tylko na słońcu. Taki budulec nie był jednak zbytnio trwały, stąd też od IV w.p.n.e. zaczęto ją wypalać w prymitywnych jak na dzisiejsze czasy, specjalnie do tego celu zbudowanych piecach polowych przez co poprawiono jej wytrzymałość uzyskując większą twardość i mniejsze wchłanianie wilgoci oraz charakterystyczną czerwoną barwę stanowiącą w budownictwie przez całe wieki niezwykle ceniony walor estetyczny. Od niepamiętnych czasów cegłę stosowano również w budownictwie europejskim, która stopniowo wypierała łatwopalne drewno, tradycyjny materiał budowlany bogatej w lasy środkowej i północnej Europy.
Częste pożary jakie we wczesnym średniowieczu trawiły europejskie miasta przyczyniły się do powszechnego zastępowania taniego budulca jakim było drewno na kamień pozyskiwany w kamieniołomach i dość drogą – z uwagi na koszt produkcji i transport cegłę. Uboga wieś stosunkowo długo bo aż do połowy XIX wieku pozostała drewnianą. Cegłę w drewnianych chatach stosowano jedynie do budowy pieców, palenisk i kominów. Jednak postępująca industrializacja w tamtym okresie przyczyniła się do tego, iż stała się materiałem o wiele tańszym i ogólnie powszechnym. W miejsce starych, polowych, ręcznie wyrabiających niewielką ilość cegieł manufaktur, powstawały jak grzyby po deszczu nowe, duże, z nowoczesnym jak na tamte czasy wyposażeniem technicznym, napędzanym wpierw kotłami parowymi, a później silnikami elektrycznymi.
Czynnikiem decydującym o lokalizacji nowo budowanych cegielni było występowanie surowca do produkcji cegły tj. gliny. Dolina Odry ze względu na występujące tu złoża gliny i piasków nadających się do jej wytwarzania stała się miejscem, w którym na skutek ogromnego zapotrzebowania na ten materiał budowlany w początku XX w., w krótkim czasie zbudowano wiele nowych cegielni, jak choćby te w Siołkowicach, Popielowie czy Dobrzeniu Wlk.

Pierwszą cegielnię w Siołkowicach zbudowano pod koniec XIX w.
Była to cegielnia polowa o małej wydajności i dużym nakładzie siły fizycznej ręcznie wyrabianych cegieł. Założył ją jak to określił siołkowicki historyk – Andrzej Stampka , miejscowy przedsiębiorca Józef Nogossek, który był właścicielem znajdującego się tuż obok dobrze prosperującego tartaku. Jednak już w 1906 roku w wydanej książce adresowej dla terenów wschodnich Prus i Śląska zarówno tartak jak i cegielnia figurują pod wspólnym szyldem „Nogossek & Kania” co by znaczyło, że już wtedy Grzegorz Kania był ich współwłaścicielem . Podobnie taką samą nazwę firmy znajdujemy w ogłoszeniu reklamującym tarcicę , które ukazało się w „Schlesische Wanderer” w 1912 r.
Duży wkład w rozwój i unowocześnienie firmy wniósł syn Paweł Nogossek. Stosunkowo szybki przyrost naturalny w XIX wieku podwoił liczbę mieszkańców nie tylko śląskich wsi powodując ich przeludnienie a co za tym idzie masową migrację zubożałej ludności w głąb Niemiec w poszukiwaniu pracy i zarobku.

Tam podejmowali ciężką ale w miarę dobrze płatną pracę sezonową przy budowie dróg, kolei a także w dużych gospodarstwach rolnych. W miarę szybkie bogacenie się tej warstwy społecznej, której dochody przekraczały niejednokrotnie te uzyskiwane przez gburów tj. gospodarzy, którzy przez swój status społeczny wpierw feudalnej, później uwłaszczonej wsi przez wieki osiągali najwyższe dochody spowodowało, iż oszczędności najchętniej lokowano w budowę nowych bądź rozbudowę starych i tak przepełnionych domostw. Zwiększony popyt na najbardziej rozpowszechnione materiały budowlane jakim w tamtym czasie były drewno i cegła napędzał gospodarczą koniunkturę regionu.

W 1910 r. w Nowych Siołkowicach powstaje nowy tartak firmy „Nogossek & Kania”.
Trzy lata później zbudowano nową cegielnię z dużym piecem pierścieniowym z wysokim kominem i halą produkcyjną, w której kotły parowe wytwarzały energię napędzającą urządzenia do produkcji cegieł. Pracę w niej znalazło kilkudziesięciu miejscowych i okolicznych robotników. Wkrótce kotły parowe zostały wyparte przez silniki elektryczne, które jeszcze w większym stopniu zmodernizowały oba zakłady. Skąpe informacje jakie pozostawili nam nasi rodzimi historycy na temat cegielni ograniczające się do podania czasu, w którym je zbudowano (przyp. A. Stampka, natomiast Otto Spisla w swej książce „ Szlakiem pięknych górnośląskich wsi…”wolał wymownie milczeć), mimo iż w tych czasach żyli i zbierali materiały do swych publikacji, skłania do spekulacji, czy stara cegielnia została kilka lat wcześniej wygaszona, czy może istniał jeszcze starszy piec do wypalania cegły? Powodem tego staje się informacja jaka ukazała się w prasie niemieckiej i polskiej w 1911 r. o tym, że grasujący w tym czasie w Popielowie, w Siołkowicach i Chróścicach złodziejaszki ukryli w nieczynnym piecu do wypalania cegieł niedaleko Siołkowic skradzione towary. W wyniku dochodzenia policji schowany towar wkrótce odkryto, a wachmistrz Koch przy pomocy kilku mieszkańców Siołkowic urządził w pobliżu zasadzkę chwytając i aresztując uzbrojonych w noże i rewolwery bandytów.

Cegielnia prosperowała jeszcze na początku II wojny światowej, świadczy o tym wpis w wydanym w 1941 r. „ Deutsches Reichs-Adressbuch die Ostgebiete”.

W trakcie działań wojennych urządzenia do produkcji cegły zdemontowano i wywieziono w głąb Niemiec celem przetopienia w hutach stali wspomagając tym samym niemiecki przemysł zbrojeniowy w ostatnich latach wojny. Po wojnie opustoszałe zabudowania a raczej jej ruiny rozebrano wykorzystując cegłę z rozbiórki do odbudowy zniszczonych wojną polskich miast, być może nawet i samej Warszawy. Pozostała niewielka ilość materiału wykorzystała miejscowa ludność przy odbudowie własnych zabudowań.

Przed rozbiórką uratował się tylko komin cegielni, który jako jeden z nielicznych w tym terenie wysokich budowli stał się obiektem nawigacyjnym przydatnym lotnictwu. I tylko dzięki temu z górą już ponad sto lat stoi u wlotu do miejscowości od strony południowej, u samej góry lekko zgarbiony upływem czasu i w „delikatnym ukłonie” wita swym majestatycznym wyglądem niezmiennie ten sam niczym drogowskaz bez napisu informujący, że właśnie wjeżdżamy do Starych Siołkowic.