Taka piękna, nie listopadowa, pogoda. Nie marzniemy nad grobami naszych poprzedników. I myśli wtedy jakoś łatwiej uzbierać i wykorzystać.
Co roku te same obrzędy pamięci o zmarłych. Kwiaty i światło znicza. Świeże jeszcze wspomnienia tych co odeszli, może i niezrozumienie, dlaczego właśnie ten, dlaczego tak wcześnie. Każda śmierć nas przytłacza. Dziecko, dorosły w sile wieku, chorujący i cierpiący ludzie starzy. Każda śmierć po ludzku boli, ale każda śmierć była do czegoś potrzebna. – Dobra jest taka śmierć, która kończy się zbawieniem. Wiek tu nie ma nic do rzeczy – pisze w “Gościu Niedzielnym” Franciszek Kucharczak.

Wspominajmy naszych zmarłych, ich dobre życie, radość. Pamiętajmy o cierpieniu, jakie znosili nasi bliscy. Tym, którym trudno było pogodzić się z kresem ziemskiej wędrówki, ofiarujmy swe modlitwy. Aby doczekali swojego szczęścia. To tylko pozornie smutny czas. Chodzi o to, aby zazdrościć tym, co umarli szczęśliwie. Pomyślmy o sobie, pomóżmy sobie życiem zapracować na szczęśliwą śmierć. Może nie pozbawioną bólu, ale pełną spokoju i nadziei. Życiorysy wielu świętych, naszych bliskich, znajomych mogą nam w tym pomóc.
Życzmy sobie i innym dobrej śmierci. Niezależnie od tego, kiedy ona nadejdzie.