Łąki pokojskie 2

Łąki pokojskie 2

Niczym feniks z popiołu, dwa razy książęcy pałac Württembergów w Pokoju dźwigał się ze zgliszcz i pogorzelisk, świecąc po odbudowie jeszcze lepszym blaskiem. Za trzecim razem już się nie podniósł. Legł w gruzach zrównany z ziemią chyba na zawsze, nadając odwrotny sens popularnemu porzekadłu – “do trzech razy sztuka”. Chociaż kto wie, choć brzmi to jak ironia, mityczny feniks odradzał się podobno co 500 lat.

Z perspektywy blisko dwóch wieków istnienia pałacu Württembergów w Carlsruhe (Pokój), aż do jego unicestwienia po II wojnie światowej, jego losy można by poniekąd uznać za pechowe, a biorąc pod uwagę jego ostateczną zagładę, za wręcz tragiczne. Za pechowe trzeba uznać aż trzy znane z jego historii pożary, z których po dwóch pierwszych, w dość odległych już czasach zdołał się podnieść i odbudować w jeszcze lepszym architektonicznie kształcie, nadając blasku znanemu i popularnemu w tej części Śląska leśnemu kurortowi.
Pierwszy pałac myśliwski według kroniki luterańskiego pastora Johanna Christiana Benjamina Regehly, obejmującej pierwsze 50 lat historii Carlsruhe, stanął w pobliżu budowanego tu w 1748 r. zwierzyńca. Książę Eugeniusz w tym samym czasie skierował w to miejsce po części miejscowych robotników oraz 100 urlopowanych z miasta Brzeg żołnierzy, którzy siekierami wykarczowali las oraz osiem symetrycznie krzyżujących się alei, gdzie wkrótce zbudowano pierwszy pałac – cytując za autorem kroniki – ” Pałac ten miał jedynie ściany szkieletowe wypełnione cegłami, wszystko wewnątrz było obudowane deskami, miał dwa piętra i dach zwieńczony kopułą. Zbudowany był na planie kwadratu z okrągłymi narożnikami”. Budowlę otaczała drewniana palisada i wykop w postaci rowu, przez który przerzucono dwa mosty. Pałac ten był jeszcze niedokończony kiedy spłonął 31 października 1751 r. Według Regehlyego, książę nie był zbytnio zainteresowany gaszeniem pożaru, każąc jedynie ratować sprzęty i wyposażenie pałacu, mając już zapewne w głowie plany budowy nowego pałacu. Odbudował go już w latach 1752 – 53 r., stawiając w tym miejscu nowy, solidny i okazały, murowany, dwukondygnacyjny budynek z piwnicami i płaskim dachem, w stylu rokoko z wystającą centralnie nad dachem murowaną wieżą z zamontowanym na niej zegarem z czteroma tarczami i dzwonem wydzwaniającym godziny, umieszczonym w sygnaturce zwieńczającej kopułę wieży, czyniąc z pałacu swą letnią rezydencję. Wokół pałacu zasypano fosę, zlikwidowano palisadę oraz dwa mosty. Zaledwie siedem lat później – jak podał w przedwojennym “Der Oberschlesier” dr. Hans Pappenheim z Berlina – w 1760 r. do pałacu dobudowano trzecią kondygnację o szachulcowej konstrukcji, co wynika z zachowanego opisu kolejnego pożaru. Pałac w tym kształcie przetrwał do 1798 r. kiedy to w nocy z 7 na 8 lutego wybuchł wspomniany pożar niszcząc doszczętnie wieżę i dobudowane piętro.
W wydanej w 1799 r. w Norymberdze kronice  J CH B Regehly – “Geschichte und Beschreibung von Carlsruhe in Oberschlesien: von seinem ersten Entstehen im Jahr 1748 bis auf das erste fünfzigjahrige Jubeljahr 1798 nebst einigen genealogischen Nachrichten des Durchlauchstigsten Herzoglichen Hauses Württemberg”, obejmującej okres pierwszych 50 lat istnienia miejscowości Carlsruhe (Pokój), dosyć lakoniczny opis pożaru pałacu kończy kronikę w roku obchodzonego jubileuszu. Dlatego też w tym miejscu posłużymy się przekładem artykułu jaki ukazał się w lutym tego samego roku we wrocławskiej prasie, będący krótką, aczkolwiek niepozbawioną emocji relacją, opisującą pokrótce przebieg nieszczęśliwych wydarzeń podczas gaszenia pożaru ratującego pałac, przyległe zabudowania i znajdujący się w nich dobytek. Ta dość cenna relacja wraz z zamieszczonym w kronice Regehlyego miedziorytem, ukazującym pałac przed pożogą, wzbogaca naszą wiedzę o mało znane dotąd szczegóły dotyczące konstrukcji i wyglądu murowanego, solidnego pałacu przed 1798 r.

Łąki pokojskie 2
Miedzioryty pokojskiego pałacu; z lewej przed pożarem w 1798 r. (z trzecią kondygnacją), z prawej – po odbudowie.

Pożar pałacu w Pokoju 8 luty 1798 r.
“Carlsruhe, 9 lutego 1798 r. Wczoraj Carlsruhe przeżyło jeden z najstraszniejszych i najsmutniejszych dni, gdyż straciło pałac książęcy, swój splendor, a właściwie można by rzec, charakterystyczną ozdobę tej miejscowości, na skutek spustoszenia wywołanego przez szalejące płomienie. Trudno ustalić, w jaki sposób doszło do tego strasznego pożaru, ale prawdopodobne jest, że ponieważ pałac ten został zbudowany bardziej jako letni niż jako zimowa rezydencja, a trzecie piętro zostało dobudowane później niż dwa niższe piętra i dlatego nie można było go zbudować zgodnie z budowlanymi regułami. Kominy nie wytrzymywały intensywnego ogrzewania zimą i jeden z nich prawdopodobnie pękł niezauważenie. Jest to jeszcze bardziej prawdopodobne, ponieważ pożar najpierw wybuchł w garderobie książęcej na najwyższym piętrze, gdzie nie było ogrzewania, ale paliło się w kominie. Bardzo silny wiatr, który wiał od kilku dni z północy i był szczególnie silny w nocy z 7 na 8 lutego, mógł spowodować, że małe iskry wznieciły płomienie, tak że tuż po godzinie 8 rano usłyszeliśmy jakiś hałas i po kilku minutach cały dach stanął już w płomieniach. Silny wiatr w połączeniu z suchymi drewnianymi konstrukcjami na górnym piętrze, dachem pomalowanym farbą olejną i wysokością pałacu, do której nie można było dosięgnąć ani drabiną, ani szprycami wody, szybko uświadomiły nam, że ugaszenie pożaru jest niemożliwe i musieliśmy polegać tylko na ratowaniu zabudowań gospodarczych i pomyśleć o zabezpieczeniu dobytku. Stało się to, czego oczekiwano; o godzinie 9 piękna wieża stanęła w płomieniach. Dzwon jeszcze wybijał tę godzinę głuchym dźwiękiem i niejako żegnał mieszkańców Carlsruhe, dla których służył jako zegar, odmierzający przez 46 lat swym biciem godziny i około wpół do dziesiątej  górna kopuła zawaliła się wraz z drewnianą konstrukcją do lewego skrzydła budynku. Wraz z zawaleniem się wieży pożar jeszcze bardziej się rozprzestrzenił. Rano zawaliła się jedna strona muru wieży, po południu druga, a wieczorem książęcy pałac – splendor Carlsruhe legł w popiołach, tak że nienaruszone pozostały tylko mury dwóch dolnych pięter, podczas gdy mury trzeciego piętra zostały zniszczone. Dzięki staraniom mieszkańców Pokoju udało się uratować wiele z książęcego dobytku, ale wiele uległo zniszczeniu w wyniku pożaru. Niezmierna męska odwaga raz jeszcze wyróżniła Jej Najjaśniejszą Wysokość, Księżnę Luizę, będąc dowodem na to, jak światły umysł może wznieść się ponad tragedię i doznanym nieszczęściem, podobnie jak książę Eugeniusz i jego brat, książę Ludwik, którzy przede wszystkim, poprzez odpowiednie działania, starali się uratować zabudowania gospodarcze, które ku zdumieniu wszystkich znających Carlsruhe, pozostały nienaruszone mimo uporczywej wichury, która stale przerzucała ogień na dachy sąsiednich budynków. Dziękujemy wszystkim, którzy przybyli z daleka, z Kup, Królewskiej Huty w Zagwiździu, ze Świerczowa i innych miejsc, aby podać pomocną dłoń i uchronić naszą miejscowość przed jeszcze większym nieszczęściem”.   Koniec cyt.

Jako że relacja była napisana już następnego dnia po pożarze i podpisana inicjałem “R”, należy przypuszczać, że jej autorem jest jeden z dwóch luterańskich pastorów o tym samym nazwisku – Regehly (ojciec – Johann Benjamin, obdarowany przez księcia wysokimi godnościami duchownymi w oleśnickim księstwie Württembergów oraz urodzony w 1768 r. i wychowany w Pokoju syn – Johann Christian Benjamin, autor w/wym. kroniki). Z uwagi na merytoryczną wartość kroniki Regehlyego obejmującej pierwsze pół wieku istnienia miejscowości Pokój, z której korzystały zastępy historyków i badaczy a także publicystów, przed i powojennych, niemieckich i polskich, piszących o tym kurorcie – kilka słów o jej autorze.

Johann Christian, Benjamin Regehly (młodszy) – autor pierwszej kroniki Carlsruhe, po ukończeniu studiów teologii ewangelickiej w Królewcu, z poznaną w tam żoną Wilhelminą wraca na Śląsk by objąć małą luterańską parafię w Biskupicach pod Olesnem. Stąd w 1797 r. zostaje powołany na kapelana (pastora) polowego Regimentu Kirasjerów księcia Ludwika von Württemberg w Trzebiatowie na Pomorzu. W 1800 roku zostaje pastorem luterańskiej parafii w Wołczynie. Niestety, uzależnienie alkoholowe w jakie popadł, mimo usilnych starań żony i szlachetnych, wzruszających, niemniej jednak bezowocnych napomnień pogrążonego smutkiem ojca, powoduje, iż trawiony poważną chorobą rezygnuje w 1809 r. z funkcji pastora w Wołczynie i wraca do ojca w Pokoju, gdzie wkrótce umiera na chorobę określaną wtedy jako woda w płucach. Niedługo po nim w tym samym 1809 r. umiera ojciec -Johann Benjamin Regehly (starszy), pierwszy pastor ewangelickiej gminy w Pokoju. W 1806 r. obaj Rehegly, ojciec i syn uczestniczą w konsekracji nowego kościoła ewangelickiego w Skorogoszczy. Podczas uroczystości kazanie wygłosił Regehly młodszy. Kościół ten podobnie jak pałac w Pokoju przetrwał tylko do 1945 r.

Łąki pokojskie 2
Pałac Württembergów w Pokoju; z lewej – przed przebudową w 1923 r. z prawej – po przebudowie w 1924 r.

Przy odbudowie pałacu z pożogi wrócono do koncepcji dwukondygnacyjnej z odbudowaną wieżą bez zwieńczającej ją sygnaturki. Taki stan pałacu przetrwał do 1924 r., kiedy to ostatni właściciel Pokoju dokonał małej przebudowy pałacu, który zyskał mansardę w każdym z czterech skrzydeł, prezentując na zewnątrz jeszcze bardziej okazały wygląd.

Trzeci znany z historii pożar pałacu po którym zniknął na zawsze z pokojskiego krajobrazu nastąpił zimą 1945 r. wraz z wkroczeniem w dniu 21 stycznia, wyzwalającej Pokój – Armii Czerwonej. Groza tamtych wydarzeń, kiedy oprócz pałacu spalono i splądrowano niemal cały kurort, do tego strach i panika towarzyszące w tamtych dniach jego mieszkańcom spowodował zapewne, iż mimo, że nie jest to tak odległa historia, to nie znajdujemy ani szerszego opisu, ani też dokumentacji zdjęciowej tej tragedii. Paradoksalnie do nazwy tej miejscowości, pokój w Pokoju nastał nieco później, a kikuty murów spalonego pałacu i innych charakterystycznych budynków kurortu wpisujące się w smutny obraz zniszczonego wojną Pokoju stały na miejscu jeszcze jakiś czas, by w końcu i te zniknęły na zawsze, pochłonięte entuzjazmem szybko odbudowywanego ze zniszczeń wojennych kraju.

Łąki pokojskie 2
Pałac krótko przed II wojną światową i krótko po wyzwoleniu.

8 lutego 2025 r. minie 227 lat od drugiego pożaru książęcego pałacu w Pokoju.