"Markowe ciuchy" naszych ołmów [ZDJĘCIA]

“Markowe ciuchy” naszych ołmów [ZDJĘCIA]

Wszystko zaczynało się u niego. Pan Weber (tkacz) w swoim warsztacie wyrabiał dla nich płótna i inne tkaniny, z których  potem nasze  pra ołmy same bądź angażując swoucka (krawcową) i niejednokrotnie hafciarkę,  szyły swoje – jak na tamte czasy „markowe ciuchy”.  Z wolna zacierają się już w pamięci śląskie nazwy części  kobiecej garderoby takie jak mazelunki,, kaboutki i kabouciki, kosule, jakle, spodki (halki), wiyrchy (staniki), oplecki, lajbiki, fortuchy, klejdy, mideroki, płachty, płachetki (chusty), merinki, satki (chustki na głowę), czepki, kapice, czy szlajery. Rzadko kto dziś przechowuje je w domu. Można je jeszcze spotkać w Izbach Regiomalnych albo w gablotach muzeów etnograficznych.

Ludowe stroje opolskie wykonywano pierwotnie z tkanin samodziałowych, tj. płótna lnianego, materiałów wełnianych oraz półwełnianych, np. raszu, fryzu, mazolanu i z sukna. W miarę upływu czasu asortyment ten poszerza się o tkaniny importowane, które kupowano na targach, u wędrownych handlarzy i w sklepach. W strojach nowszego typu pojawiają się zatem płótna bawełniane białe i pasiaste, gładkie wełenki, jedwabie, jak rypsy lub adamaszki, a także różnego rodzaju chusty. Jedne z tych wyrobów produkowano na Śląsku, zwłaszcza Śląsku Dolnym oraz w pobliskim Kluczborku, Raciborzu, Toszku, inne były importami z Niemiec, Holandii, Belgii, Anglii, Francji. Niemieckie statystyki na podstawie obliczeń królewskiego biura statystycznego w Berlinie w miastach Górnego Śląska i okręgach takich, jak: Bytom, Lubliniec, Nysa, Opole, Pszczyna, Racibórz, Toszek od 1748 do 1808 r. podają liczbę tkaczy lnu. W okręgu opolskim do 1800 r. stale liczba ta wzrastała, potem rozpoczyna się jej spadek 257. Jeszcze w 1783 r. w samym Opolu było 47 tkaczy płótna, którzy na 75 krosnach wyrabiali przeszło 3.000 sztuk płótna, Być może wyrabiali też mezolan (imadzelan), który był tkaniną lnianą lub lniano-wełnianą. Stąd też można wyciągnąć wniosek, że pierwotne mazelonki były płócienne, farbowane na modry kolor. Dla porównania stanu produkcji płócien warto podać dane z Raciborza, gdzie w tym samym czasie było w mieście 50 tkaczy, którzy wyrabiali płótno prążkowane (drelich) i mezolan258. W Toszku tkaczy płótna było 2 1 259, a w Kluczborku – 26, podczas gdy w 1859 r. już tylko 12260. W miarę upływu czasu liczba rękodzielników miejskich malała, podczas gdy na wsiach tkacze funkcjonowali jeszcze do końca XIX w. W tym czasie bowiem tkaniny samodziałowe ustępowały miejsca przemysłowym wyrobom. Informatorki z Siołkowic wspominały, że najbliższy tkacz płótna mieszkał w Lubieniach

Odzież sporządzano przede wszystkim we własnym zakresie, szyjąc ją ręcznie, aczkolwiek tradycja ustna podaje, że na wsiach byli miejscowi krawcy i krawcowe. Rzemiosło krawieckie w Opolu swój cech miało już w 1361 r.261 i – jak inni rzemieślnicy – krawcy strzegli swoich uprawnień. Dlatego nie należących do cechu ścigano i obciążano karami, przez co ich funkcjonowanie na wsiach było znikome i nieopłacalne. W 1783 r. w samym Opolu było 15 krawców. Dopiero zniesienie przymusu cechowego w połowie XIX w. umożliwia im większą swobodę działania. Krawcy szyli męskie części odzieży, Krawcowe – szwouczki – mazelonki, fartuchy, ko sulki, potem jakie i mideroki, niektóre także odpowiednie części odzieży zdobiły haftem. Ale bardziej zdolne i oszczędne kobiety swoje stroje starały się wykonać we własnym zakresie i taniej. „Krawcowe chodziły po domach i szyły mazelonki, haftowały wiyrchy”. Były one ubogiego stanu i w ten sposób zarabiały na życie. Umiejętności tej uczyły się od matki albo w klasztorze u sióstr, np. Elżbietanek, albo w szkole. Organizowane były również na wsiach kursy gotowania, szycia, haftowania; prowadziły je przeważnie nauczycielki z Opola. W podobny sposób jak krawcowe swojej umiejętności uczyły się hafciarki, chociaż nie brakowało też samouków. Niemal w każdej większej wsi była co najmniej jedna hafciarka, a ich nazwiska powtarzano nawet w okolicy. Np. w Siołkowicach Starych znaną hafciarką była Maria Kulik, która przy pracy posługiwała się hafciarską ramką. Haftowała też na maszynie. Starszą miejscową hafciarką była Emma Langer (ur. 1881), która haftu wyuczyła się w klasztorze w Opolu i praca ta stała się podstawąjej utrzymania, Haftowała dla mieszkańców i dla kościoła: paramenty, części odzieży, „garniry” do kuchni, pościel i sprawiało jej to wielką przyjemność. Nawet przez pewien czas haftu uczyła w szkole w Siołkowicach. Wzory odrabiała albo z drukowanych „mustrów”, albo z zeszytu, gdzie miała zanotowane różne wskazówki do pracy, albo też sama je wymyślała. Były to tylko wzory roślinne, które na miękkich tkaninach haftowała jedwabiem, a na płótnie grubą bawełną, przeważnie ściegiem płaskim. Również w Popielowie nie brakowało dziewcząt, które umiały haftować, a umiejętności tej nauczyły się u miejscowych sióstr Elżbietanek i w szkole na lekcjach „handarbeitu”. Do bardziej znanych w okolicy hafciarek, oprócz już wymienionych, należały jeszcze: Maria Skrochowa, Agnieszka Toma, Maria Nogosek, Zofia Jankę i inne, które zajmowały się haftowaniem przede wszystkim nagłownych chustek i fartuchów do stroju jaklowego.

Informatorka Anna Kulik, Siołkowice Stare 1954

Do artykułu wykorzystano zdjęcia i fragmeny tekstu z książki; „Atlas polskich strojów – strój opolski”, autor Barbara Bazielich.