Zazwyczaj pożar na wsi wiąże się z ogromnymi stratami obejmującymi budynki mieszkalnye, zabudowania inwentarskie i zgromadzone tam plony oraz maszyny i sprzęty rolnicze, a także zwierząta hodowlane. Nierzadko w płomieniach ginęli ludzie.
Kolejny tragiczny pożar miał miejsce w Siołkowicach w dniu 4 maja 1858 r. i był to bodaj największy pożar w historii tej miejscowości. Tak o tym zdarzeniu pisali nasi rodzimi kronikarze.
W maju 1858 roku pożar wybuchł w gospodarstwie gbura Boucza (Kulig). Przez nieostrożność starej Bouczki spłonęła połowa wsi- Bouczka przy pieczeniu chleba kładła suche gałęzie wraz z igłami do pieca piekarskiego, ogień zaprószył się na strychu za kominem. Silny wiatr w krótkim czasie przeniósł ogień na sąsiednie gospodarstwa; pożar pochłonął w sumie 44 domy. Na miejsce pożaru zjechał m. in. książę Wirtembersko-Oleśnicki, pan na Pokoju, któremu towarzyszyło kilka wozów z chlebem, mięsem i odzieżą, stanowiących pierwszą pomoc dla dotkniętych klęską.
Andrzej Stampka – “Moje Siołkowice”Rok 1858 kazał czekać na siebie do maja z wielkim ogniem. Ogień zaczął się palić w zagrodzie gburskiej Boucza (Kuliga). Zagroda ta leżała na północno-zachodniej stronie ul. Św. Michała w Starych Siołkowicach. Ogień wybuchł przez nieostrożność podczas wypiekania chleba. Pani Boucz podczas pieczenia użyła suchego chrustu jako materiału opałowego. Tego dnia panowała niezwykła nawałnica. Wiatr niósł iskry z gospodarstwa do gospodarstwa. Miejscowy kapelan przeszedł z monstrancją wokół palących się trzydziestu jeden domów. Pod koniec pożaru czterdzieści cztery kominy upiornie sterczały w niebo znad ruin. Opowiadano, że powstała w czasie pożaru temperatura doprowadziła do wrzenia wodę stawów wiejskich (kałuż). Wówczas spaliło się na południowo-zachodniej stronie ul. Św. Michała jedenaście domów mieszkalnych, podczas gdy na naprzeciw leżącej północno-wschodniej stronie aż do ul. Warszawskiej spłonęło dwadzieścia domostw i pojedyncze stodoły. Pokojski książę z poczucia solidarności pojawił się na miejscu nieszczęścia. Swe wielkie współczucie dla dotkniętej nieszczęściem ludności wyraził poprzez hojne datki chleba, mięsa i odzieży.
Otto Spisla – “Szlakiem pięknych górnośląskich wsi Stare Siołkowice, Popielów, Chróścice”
W wydaniu z 13 maja 1858 roku gazeta ‘Brünner Zeitung”(zdj. 1) wydawana w Brnie, stolicy Moraw, wtedy wchodzącej w skład monarchii austro – węgierskiej podaje nieco więcej szczegółów tej tragedii. Jak donosi gazeta – we wtorek 4 maja 1858 r. w godzinach przedpołudniowych podłożono ogień w składziku drewna miejscowej szkoły. W porę zauważony ogień został szybko ugaszony. Krótko po południu około godz. 12,45’, kiedy w siołkowickim kościele kończyła się właśnie ceremonia ślubna, złowrogo rozbrzmiały dzwony na trwogę. Ludzie, którzy wylegli z kościoła stanęli w obliczu wielkiej nawałnicy ognia i żaru buchającegoz obu stron wioski. Ponad czterdzieści domostw stało w płomieniach. Ogień rozszerzał się tak szybko, iż większość mieszkańców, która wtedy znajdowała się w domach miała odciętą drogę wyjścia przez drzwi ratując się ucieczką oknami. Bydło, które w tym czasie nie pasło się na pastwiskach uległo spaleniu. W ciągu nieco ponad pół godziny 45 zabudowań legło w popiołach. W pożodze ucierpiało 71 rodzin. Poszkodowanym w ilości 361 osób, którzy uciekli z płonących chałup pozostało jedynie ubranie, które nosili na sobie w momencie pożaru. W płomieniach zginęła jedna kobieta, a wielu mieszkańców uległo poważnym oparzeniom. Poza tym spaleniu uległ inwentarz żywy w ilości; 7 koni, 45 sztuk bydła rogatego, 91 świń oraz niezliczone ilości drobiu. Wiele zwierząt domowych zostało mocno poparzone. Przyczyny powstania pożaru były jeszcze nieznane w czasie publikowania tej tragicznej informacji w ówczesnej prasie.
Krótki opis tego pożaru znajdujemy również w archiwalnych numerach takich gazet jak:
“Deutsche Allgemaine Zeitung” z 12. 05. 1858 r. – (zdj. 2)
“Ansbacher Morgenblatt” z 15. 05. 1858 r. – (zdj. 3)
“Deutschland” z 19. 05. 1858 r.-(zdj.4)